Mineły 3 tygodnie bez wyjazdu na ryby, ciągle coś krzyżowało Moje plany, jak nie pogoda to lenistwo i tak było do momentu kiedy brat zadzwonił i mówi rezerwuj wodę,bierzemy tatę i jedziemy.
Niestety szybko mój entuzjazm opadł, wszędzie było wszystko po rezerwowane!
W sumie nie dziwiło mnie to, wakacje przecież trwały, weekend się zbliżał i to było przyczyną baraku miejsc wolnych na łowiskach. Całe szczęście że właściciel łowiska Perła Mazowsza zadzwonił po kilku godzinach i poinformował że zwolniło się jedno stanowisko nr 4 od poniedziałku popołudnia do środy rano- Jedziemy ! Nasz cel to Przystanek Bielawa – Perłowy karp
Na zasiadkę niestety tylko dotarł mój tata Rysiek, ponieważ brat nie mógł mieć wolnego postanowiliśmy wspólnie połowić i przy okazji pokazać tacie tą naszą Perłę Mazowsza. Tym razem tata miał do pokonania około 200km, ale czego się nie robi dla swojego hobby. Spotykamy się na miejscu w rybaczówce gdzie pobieramy maty i podbieraki które są na wyposażeniu łowiska.
Kiedy dotarliśmy na nasze miejsce które mieliśmy zarezerwowane nr 4 przystąpiliśmy do rozbicia naszego obozu, czyli w pierwszej kolejności rozstawiliśmy nasz obóz dowodzenia w postaci namiotu.
Ponieważ na Bielawie nie można wywozić zestawów łódką zanętową, trzeba sobie jakoś radzić i tutaj mega robotę robią nam PVA które podwieszone pod zestaw chociaż trochę nam zanęcają dno. Ja używam sprawdzonych PVA firmy Hydrospol które nie przerywają się i są na prawdę solidnie zrobione.
Wiadomo największą robotę robi nam spomb, ponieważ daje nam dużo większe możliwości zanęcania łowiska. Wystarczy kilka razy zarzucić żeby późniejszy efekt był naprawdę dobry. Spomba używam nie za miliony tylko tzw „Budżetowy” tutaj link MÓJ SPOMB i na chwilę obecną przeżył już kilkanaście ciężkich spotkań z wodą.
Teraz już mogliśmy spokojnie sobie usiąść i oczekiwać brania, jednak wysoka temperatura oraz stado atakujących niczym głodne hieny komarów nie dawał Nam spokoju . Całe szczęście że mieliśmy ze sobą preparaty od firmy Mugga które ułatwiły nam życie.
Na pierwszy dźwięk sygnalizatora nie trzeba było długo czekać, jako pierwszy okazję złowienia, wyholowania ryby ma tato. Po dość dziwnym i szybkim holu ku Naszemu zdziwieniu w podbieraku ląduje leszcz 🙂 który się połakomił na kulki o rozmiarze 20mm.
Kolejna ryba która zasmakowała kulki o smaku czosnku podbitą pop-up truskawkowym od firmy Caperlan był mały karpiszonek, również zameldował się na wędce taty 🙂 .
Tego dnia ryby nie najlepiej współpracowały i to nie tylko z nami,postanowiłem się przejść po stanowiskach i porozmawiać z innym wędkarzami i to utwierdziło Mnie jednak w przekonaniu że ryby gdzieś „zakotwiczyły” i nie są chętne do współpracy.
Postanowiliśmy odświeżyć zestawy i zanęcić nasze miejsca na nocne łowy, świeże PVA plus nęcenie z kobry powinno zwabić coś w kierunku Naszych zestawów. Robiliśmy to w trybie przyspieszony dzięki nieustannym atakom komarów, trafiliśmy na jakiś mega duży wylęg tych „krwiopijców”. Najgorsze w tym wszystkim było to że o godzinie 21:00 temperatura powietrza pokazywała 26 stop !! Jak tu zamknąć namiot żeby Nas żywcem nie zjadły komary?? Całe szczęście tata przywiózł moskitierę którą zarzuciliśmy dodatkowo na namiot, co nam pozwoliło mieć otwarty namiot całą noc, oczywiście bez Muggi bym chyba spał w samochodzie. 🙂
Pierwsza noc przyniosła Nam dwa brania, na macie zameldował się mały karp oraz co było dla Mnie mega szokiem i pierwszą taką zdobyczą na kulki proteinowe. Był to koluch zwany inaczej „byczkiem”
Jak to było w piosence po nocy przychodzi dzień i tak było u Nas również, wstaliśmy kawka, śniadanie- świeże zestawy poleciały do wody i można było spokojnie oczekiwać kolejnych brań. Do południa było bardzo spokojnie, delikatne jakieś skubanie kulek( przypuszczamy że leszcze ). Kiedy tak raczyliśmy się śpiewem ptaków, nagle rozległ się dźwięk sygnalizatora mojego, szybkie zacięcie i jest ryba. Po krótkim holu w podbieraku melduje się mały karpik, szybka fota bez ważenia i ryba wraca do wody.
Do godziny 17stej doławiamy kolejne 3 sztuki karpi.
Cały czas chodziło mi po głowie co jest nie tak że biorą same małe ryby, postanowiłem zmienić lokalizację moich zestawów co po niespełna kwadransie okazało się sukcesem. Głośny dźwięk sygnalizatora i szybkość żyłki wychodzącej z kołowrotka mogła świadczyć że to nie jest mała ryba!!
Tuż po zacięciu ryba chciała jak najszybciej zaparkować w pobliskich drzewach, robiła takie odjazdy że razem z tatą spoglądaliśmy się z mały uśmiechem na twarzy, adrenalina dawała o sobie znać w szczególności kiedy ryba pokazała Nam się w całości. Profesorskie odebranie przez tatę i mamy ją, piękny karp ląduje w kołysce, połakomił się na kulkę 20mm o smaku czosnku z firmy Caperlan.
Po wytarowaniu worka , waga wskazał 17kg !! Radość i uśmiech nie schodził z naszych twarzy!
Kiedy emocje opadły, zestawy ponownie zarzucone zgodnie powiedzieliśmy że zmiana taktyki opłacała się. Po dwóch godzinach mieliśmy ponowny piękny odjazd lecz ryba się wypięła, a raczej śmiem stwierdzić że złapała za kulki i się nie wpięła hakiem. Kulek nie było na włosie co znaczyło że przy zacięciu po prostu miała darmową przekąskę, ale nie zawsze może być tak łatwo. Do wieczora jak i w nocy nie wydarzyło się nic nadzwyczajnego doławiamy leszcza i dwa małe karpiki.
Poranek pomału utwierdzał Nas w tym że nadchodził czas pakowania się i powrotu do domu, wszystko co dobre szybko się kończy. Najważniejsze że miło rodzinny czas. Dziękujemy właścicielom łowiska za jak zawsze miłą atmosferę i przyjęcie na łowisku firmie AKNI Polska – z pomoc w zwalczaniu komarów www.mugga.pl i do zobaczenia nad wodą.
Oczywiście zapraszam na mój kanał YouTube 🙂 – https://www.youtube.com/user/pabloswidnik
Polecam – http://pawelfishmaniak.pl/tanker-frontview-marki-caperlan/