Hiszpania, Rio Ebro olbrzymie sumy, piękne karpie, wspaniała pogoda …..dla wielu wędkarzy to wielkie marzenie. Tak też było w moim przypadku. Kiedyś założyłem sobie cel, że na 30 urodziny pojadę na wymarzoną wyprawę i złapię karpia giganta. Wreszcie moje pragnienie się spełniło i z niecierpliwością czekałem na dzień 8 lipca, kiedy to wielka przygoda miała się rozpocząć. Długie przygotowania, oraz wyczekiwanie na ten upragniony dzień i nareszcie spakowani ruszyliśmy na lotnisko. 8 lipca byliśmy już w samolocie – kierunek Barcelona . O koło 22.00 wylądowaliśmy na lotnisku w Barcelonie, piszę my, bo we wspólnej wyprawie towarzyszyli mi koledzy z wędkarskiego klubu Fishmaniak.pl: Łukasz ,Tomek i Michał. Do wyprawy dołączyło także dwóch kolegów z Polski: Jarek vel Diabeł i Mario. Z Barcelony do celu naszej podróży było ok. 270 km, wypożyczyliśmy więc dwa auta i ruszyliśmy – cel Caspe wielkie sumy i karpie olbrzymy.
Na miejscu około godziny 6 rano czekał już na nas Bartek „Wrest”, który pomógł mi zorganizować wymarzoną wyprawę i zawiózł nas na miejsce zakwaterowania. Pomimo nieprzespanej nocy, szybko zostawiliśmy bagaże, a Bartek oprowadził nas po łowisku, udzielając jednocześnie cennych rad odnośnie wędkowania. Nikt nie chciał tracić czasu na odpoczynek po podróży i już po chwili mieliśmy rozstawiony sprzęt. Po kilku godzinach wędkowania, pierwsze karpie zameldowały się na macie u Tomka ( Psari78 ), zabawa rozpoczęła się na dobre gdy kolejnymi sztukami mogliśmy pochwalić się już wszyscy. Kolejne dni upływały na biciu własnych rekordów karpiowych.
Mariusz z pięknym okazem
Jednak nie tylko karpie zainteresowane były naszymi zestawami, mięliśmy także potężne brania sumowe, niestety ryba wygrywała (żyłki i plecionki nie wytrzymały ciężaru na kamienistym dnie rzeki). Pierwszy sum, którego udało nam się złowić ważył około 7kg, kolejne sztuki 17 kg i 22 kg oraz kolejne karpie – najmniejszy 12 kg, a największy bagatela 19 kg złowiony przez Łukasza ( Cizla ) – to się dopiero nazywa wielka sztuka.
Hiszpańska pogoda dawała nam popalić, w cieniu było prawie 40 stopni, w nocy 20-ścia, więc jakże odetchnęliśmy z ulgą gdy w środę nastąpiło załamanie pogody i zerwał się wiatr w porywach do 50 km/h. Niestety uniemożliwiło to wywożenie zestawów i wędkowanie, więc zrobiliśmy dzień wolny od karpi i sumów i udaliśmy się do pobliskiego miasteczka na małe zwiedzanie.
W czwartkowy poranek jeszcze troszkę wietrzny, postanowiliśmy powrócić do łowienia. Woda co prawda była wciąż dość mocno zmącona, ale zaczęły się sporadyczne brania, po czym ryby wróciły w miejsce nęcenia i nasza wędkarska zabawa zaczęła się na nowo. Koledzy z Anglii, którzy także przyjechali na Rio Ebro na wielkie wędkowanie mieli się czym pochwalić, złowili suma o wadze 63 kg i długości 215 cm, którego pomagaliśmy im holować na brzeg. Także nasi sąsiedzi Czesi ( jak widać przygoda na Ebro nie jest tylko moim marzeniem) mieli kilka brań sumowych i po małym wysiłku wyciągnęli dwa „małe potworki” o masie 60 kg i 63 kg, przekraczające długość 2 metrów. Widok takich ryb to niezwykła radość dla wędkarza, duma i poczucie spełnienia wędkarskich marzeń. Oczywiście po odpowiednim udokumentowaniu złowionych okazów, wszystkie olbrzymy trafiły z powrotem do wody.
Każdy z uczestników naszej wyprawy w pełni ziścił swoje oczekiwania co do Rio Ebro. Koledzy z klubu z satysfakcja prezentowali kolejne wielkie karpiowe okazy, natomiast koledzy z Polski również nie pozostawali w tyle i dzielnie dotrzymywali nam kroku.
W czwartek, zaprzyjaźniony przewodnik Piotr, zabrał nas na odległe o 33 km tajemnicze łowisko, na które dotarliśmy późnym wieczorem. Ku zdziwieniu wszystkich, mogliśmy zauważyć jak potężne sumy na płytkiej wodzie uganiają się za drobną ukleją , co jeszcze bardziej zachęciło nas do tej nocnej wyprawy. Już po niespełna 10-ciu minutach od rozstawienia wędek, Jarek złowił pierwszego suma (ok. 10kg). Niestety zmasowany atak hiszpańskich komarów był tak uciążliwy, że postanowiliśmy zakończyć wędkowanie nocną porą i powrócić w to samo miejsce za dnia. Niestety dla nas za dnia, pomimo kilku sumowych brań, ryba okazała się sprytniejsza i jedyną zdobyczą był złowiony na spinning przez Jarka sandacz.
W końcu jednak nadszedł ten czas kiedy ze smutkiem musieliśmy wsiąść do samolotu i powrócić do deszczowej Irlandii. Teraz pozostały nam tylko miłe wspomnienia i zdjęcia złowionych okazów. Podczas całej naszej wyprawy „padło” około 60 okazów karpi oraz 3 sumy. Na pewno tam jeszcze wrócimy by poprawić ten wynik!
pozdrawiam : Paweł Ładniak