Długo wyczekiwana pierwsza nocna zasiadka nareszcie nastała i w sobotę wraz z Adamem i kolega Januszem w samo południe ruszyliśmy na ryby .
Celem było jezioro Inishmuck i pływające w nim ryby liny oraz leszcze , ale jak w tytule widzicie był ” falstart ” a może nawet kilka ale po kolei .
Wyjechałem pierwszy przed Adamem z Dublina może jakieś 5 min i umówiliśmy się że mnie do goni , ja nie będę szybko jechał i dalej wspólnie pojedziemy i tak się stało . Śmigam sobie autostradą 80-100 km/h autobusy mnie wyprzedzają , a Adama jak nie widać tak nie widać , dzwoni nagle i mnie opierdziela że miałem wolno jechać , tłumaczę się że jadę wolno , że autobusy i blabla bla , no mówię zjadę na pas awaryjny 🙂 poczekam , dzwonię do Adama i mówię stoję na poboczu , awaryjne a on na To 🙂 jak ja zapierdzielam ponad 140 km/h a ciebie nie widać już prawie dojechałem do miejscowości Virginia i tu nagle jak by ktoś mnie w „pysk ” strzelił i mówię jak Virginia ja jadę M1 całkowicie różne kierunki , cos mi się pomyliło że jadę na inne jezioro i z automatu obrałem ” zły ” kierunek wwrrr dobra ,zawrócić nie idzie szybko w nawigację wpisuje Cavan i wychodzi że nadrobię około 100 km drogi ,ale cóż cisnę ile można i z poślizgiem około 30-40 min po Adamie dojeżdżam na miejsce oczywiście na domiar złego przede mną dojechał Janusz z Irlandii Północnej i obaj mają niezły ubaw ze mnie .
Ziemne piffko i czas przygotować się , rozkładanie sprzętu , mieszanie zanęt i po godzinie mogę zasiąść do mojego feederka , a drugą wędkę z pop-up postawiłem po gruncie . Na początek kilkanaście koszyczków zanętowych leci w jedno wybrane przeze mnie miejsce i nadchodzi czas oczekiwania na brania . W między czasie rozpalamy grilla bo nasze ” kiszki lekko zgłodniały 🙂 ”
Mijają godziny i straszna cisza , zero brań , robaki nawet nie ” wyssane ” nie jest to normalne na tym łowisku . Godziny uciekają , nęcimy łowisko i co najlepsze każdy z nas używa innej zanęty więc tym bardziej to dziwne że nikt nie ma brania ? Pomału robi się już ciemno , przygotowania stanowiska do nocnego wędkowania , oświetlenie na głowie i walczymy dalej tylko z czym , no właśnie chyba z kompletnym brakiem wytłumaczenia co się dzieje że nikt nie ma brania !!!
Około godziny 1 w nocy postanowiłem włączyć sygnalizatory i udać się spać bo skoro nic się nie dzieje szkoda się męczyć w nocy , budzik nastawiam sobie na 5 rano . Przez te kilka godzin snu moja centralka nawet nie wydała dźwięku , obudzony przez budzik spoglądałem jak pomału słońce budzi się do życia tak to był odpowiedni czas na poranną kawę , która nigdzie tak dobrze nie smakuje jak nad wodą .
Adam już siedział przy wędkach ale nie miał miny wesołej , zero brania , zero nawet tzw ” pyknięcia ” , pijąc kawę zastanawialiśmy się czy to przypadkiem nie ” Falstart ” z tą pierwszą naszą nocną zasiadką ? Janek który z Północy do nas dotarł z uśmiechem zapytał ” tutaj są w ogóle ryby ”
Po śniadaniu stwierdziliśmy że nie ma sensu dłużej siedzieć i należy zakończyć tę nie równą walkę i jedziemy do domu , tym sposobem zakończyliśmy wędkowanie z wynikiem zero kontaktu z rybą 🙁 przykre ale prawdziwe do następnego razu nad wodą !
z wędkarskim pozdrowieniem .
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Piękny zachód i wschód słońca. Pyszna kawa o poranku… Jest moc.
Artur dziękuję za wpis , tak masz rację dla mnie najważniejsze że dobrze czas spędzony nad wodą z przyjaciółmi . pozdrawiam
To ladnie pojechales Pawel , ale tak bywa czlowiek sie zamyssli i juz .pozdrowienia dla was
Bywa, ale widoki super